Serwis używa cookies. Wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.Zapoznaj się z polityką cookies. x

A Coruna

11.10.2018

"Środa, 10 X 2018, w pociągu Santiago de Compostela - A Coruna

I my, tak jak święty Jakub, dotarliśmy do Santiago de Compostela drogą głównie morską. My co prawda w  lepszym stanie, bo choć raz czy drugi zdarzyły się nam po drodze cięższe warunki, to tygodniowy przelot z Ostendy ( co prawda z krótkim postojem na kotwicy w Salcombe) był raczej przyjemny i żeglarski niż (śmiertelnie) męczący. Ale piszę to z perspektywy wachty trzeciej - my w przeciwieństwie do reszty nie wstajemy ani o północy (wachta I), ani o czwartej nad ranem (wachta II), tylko spokojnie - dopiero na ósmą, na banderę. 

Właśnie - bandera. Jedna z niewielu istotnych spraw statkowych której czasu można być całkiem pewnym. Bo z alarmami do żagli, wiadomo: będą, kiedy trzeba, nie znamy dnia (wróć, to znamy - są codziennie i więcej niż raz na dobę) ani godziny. Porty które odwiedzimy są pewne z grubsza, jak dobitnie pokazał nam przykład (w końcu nieodwiedzonego) Morgat. Kiedy będziemy w porcie? Kiedy wyjdziemy z portu? Nie wiadomo, nie wiadomo, nie wiadomo. Pewne są za to: godziny wacht, godziny posiłków i - bandera.

Codziennie punkt 0800 podnosimy banderę w obecności całej załogi, ustawionej wachtami w dwuszeregach. Po tym następują zwięzłe ogłoszenia kapitańskie i, okazjonalnie, inne (albo odśpiewanie "Sto lat" jubilatce - tydzień minął, a już dwukrotnie obchodziliśmy urodziny!). A spóźnienie na banderę czy, o zgrozo! nieobecność - to jedna z cięższych przewin statkowych. Karą - brak zejścia w porcie. Zatem we wtorek, po wejściu do A Coruny, wachtę trapową "obstawili" śpiochy i spóźnialscy, sztuk 3. Reszta załogi uczniowskiej i nauczycielskiej mogła zejść ze statku. A i to dopiero po zdanym "egzaminie z linek" czyli ze znajomości funkcji, miejsca i nazwy lin  "Fryderyka Chopina". 

Ale egzaminy pozdawano i wtorkowe popołudnie upłynęło na zwiedzaniu zabytków, plaż (temperatury wody i powietrza tak przyjemne, że niektórzy bardzo słusznie nie oparli się pokusie pływania), i last but not least sklepów La Coruny. A dzisiaj kary za spóźnienie - na czas wycieczki do Santiago - darowano, i oto jesteśmy - byliśmy - w odwiedzinach u Apostoła a teraz na 1800 wracamy na statek. Czy wypłyniemy po kolacji, czy dopiero jutro? Czy znowu dopadnie nas "betoniara", czyli ostre przechyły z burty na burtę (przy silnym wietrze od rufy) i trzeba będzie znów ćwiczyć "statkową jogę" - szczególnie pozycje  "na rozgwiazdę" i/lub "na dzikiego kota" w celu zapewnienia sobie małej stabilizacji w koi i możliwości, niestety nie pewności, snu? Czy wrócą temperatury i nastroje plażowe ale jeszcze milsze bo pod słońcem już zdecydowanie  bardziej południowym? Nie wiadomo. Czekamy. Niecierpliwie?

_________

Tekst już napisany, na statku mamy się pojawić punkt 1800, a tymczasem nasz pociąg jedzie, jedzie, i nie może dojechać, już 20 min opóźnienia…. Zdążymy? Nie zdążymy? Będzie to miało znaczenie? Odpowiedź znamy. Jak zwykle - nie wiadomo."

                                                                                                                                                     autor: W Jonak