Serwis używa cookies. Wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.Zapoznaj się z polityką cookies. x

St. Eustatius

03.04.2018

Ahoj czytelnicy ! Kilka dni temu, a dokładnie 31 marca, odbyliśmy niezapomnianą wyprawę do wnętrza wulkanu. Znajduje on się na wyspie wulkanicznej - St. Eustatius, która była naszym przedostatnim portem przed wypłynięciem na Atlantyk. Wycieczka ta, z pozoru łatwa, mało ekstremalna, okazała się prawdziwym wyzwaniem oraz próbą charakteru. Podróż pod górę, w trzydziestostopniowym upale, nie jest rzeczą naturalną, a już na pewno przyjemną. W prażącym słońcu, otoczeni tropikalną puszczą, przedzieraliśmy się przez dziewiczy gąszcz. Wrażenie całkowitego odosobnienia zakłócało nam jedynie towarzystwo całej grupy, podążającej krok w krok za tobą. Była to też próba naszej współpracy, próba działania w grupie. Życie na statku wymaga cierpliwości, spokoju i opanowania. Jednak to ludzie i i praca z nimi grają pierwsze skrzypce. Każdy moment, nawet mało ważny, tak nieistotny - opiera się na współpracy i pewnej „biosyntezie”. Wulkan był testem, niebezpieczne warunki zweryfikowały nas i nasze zaangażowanie w zespół. Musimy jeszcze dużo popracować nad sobą i swoim podejściem do drugiego czlowieka, jednak jest światło w tunelu. Lepiej jest pracować „nad czymś”, aniżeli uczyć się czegoś zupełnie od nowa. Dziś spędzamy ostatni dzień na St. Martin, zobaczymy samoloty lądujące prawie na plaży. Jutro ruszamy w podróż przez ocean. Kilkanaście dni. Olbrzymie doświadczenie, walka ze samym sobą, ze swoimi problemami i słabościami, przede wszystkim słabościami. 
Panie i Panowie, 
Chłopcy i Dziewczęta, 
Poloneza czas zacząć ! 
Autorem artykułu jest Karolina Pajchel, uczestniczka obecnej  Niebieskiej Szkoły (Martynika - Szczecin).